Choć znalazłoby się ich zapewne jeszcze więcej.
1. Będąc dzieckiem możesz robić co chcesz. Jeśli złapiesz sąsiadkę za biust, albo zsikasz się w majtki w miejscu publicznym, wszyscy i tak będą nad tobą szczebiotać z zachwytem, jakim to uroczym brzdącem jesteś. Kiedy nieco podrośniesz, wszyscy zrzucą to na trudny okres dorastania. A spróbuj tylko wyciąć taki numer jako dorosły - skończysz z etykietką wariata/wariatki i z policzkiem bolącym po uderzeniu "z liścia".
2. Dopóki nie pójdziesz do pracy zawsze narzekasz na to, że kieszonkowe, czy stypendium to za mało i nie starcza ci na twoje potrzeby. Ale jedno jest pewne - i tak w razie czego będziesz miał co jeść, ponieważ pomoże ci bank żywności zwany "rodzicami" lub "babcią". I zawsze też będziesz miał gdzie za darmo mieszkać, choćby i ci sami rodzice mieli ci tylko postawić pudełko po butach na strychu. Jak już jesteś dorosły, tracisz pracę i nie masz żadnych oszczędności, to... To masz coś, co starożytni Indianie nazywali "poważnym problemem, blada twarzy".
3. Problemy takie jak "Robert ciągnie mnie za włosy", "Ta stara baba od fizy mnie nie lubi" i "Jak się napić na 18-tce za 10 złotych" są zastępowane przez dużo poważniejsze: "Mamy dwójkę dzieci, a mąż po 10 latach małżeństwa zdradza mnie z albańskim cyrkowcem", "Mój szef to szalony psychopata, który bez powodu drze się na mnie każdego ranka przez pół godziny", "Nasz syn postanowił zostać morświnem" oraz wiele innych. Nie jest łatwo.
4. Zanim nie dorośniemy, odpowiadają za nas rodzice. Kiedy już jesteśmy dorośli, sami ponosimy odpowiedzialność za własne czyny. A odpowiedzialność to trudna rzecz i to nie tylko dlatego, że to słowo ma aż pięć sylab. Nikt nie będzie już przymykał oka na nasze wyskoki, tolerował wagarów, nikt nie wypisze za nas usprawiedliwienia... To trochę jak w baseballu: trzy błędy i wypadasz.
5. Kończą się marzenia i nie ma już na co czekać. Przed magicznym wejściem w dorosłość marzymy jeszcze o tym, że czeka nas świetlana przyszłość, pieniądze, wielkie czyny. Niestety, kiedy już jesteśmy dorośli i lądujemy w ciasnym biurze, w którym (albo do niego podobnym), zdajemy sobie sprawę, że następnych kilkadziesiąt lat spędzimy robiąc to, czego nie lubimy, z ludźmi, za którymi nie przepadamy i to nawet nie po to, żeby zarobić całe góry pieniędzy, a po to, żeby po prostu przeżyć.
6. Nie ma wakacji. I jeszcze raz, może nieco dobitniej. Nie. Ma. Wakacji. Bo nikt nigdy nie powie, że jakiś urlop jest w stanie zastąpić prawdziwe dwa miesiące laby.