Taki kandydat na urząd prezydenta, cały pokryty tatuażami, a do tego kandydat trzeci w sondażach - to możliwe tylko w Czechach. Sami wiecie, te nieziemskie ilości piwa, które tam piją...
53-letni kandydat na prezydenta Czech, Vladimir Franz, to kompozytor teatralny i operowy, publicysta oraz malarz. To ostatnie akurat widać już na pierwszy rzut oka. Czesi jednak nie mają problemu z tym, że ktoś, kto chce sprawować jeden z najważniejszych urzędów w państwie jest cały pokryty tatuażami.
Nie mają również problemu z tym, że Franz sam przyznaje, iż w polityce ma bardzo niewielkie doświadczenie, a na ekonomii nie zna się prawie wcale. W oficjalnych sondażach artysta zajmuje już trzecie miejsce z 11 procentami poparcia. Wyżej od niego są tylko dwa "poważni" kandydaci - Milos Zeman oraz Jan Fischer, których popiera odpowiednio 25 i 20 procent Czechów. I choć złośliwi nazywają Vladimira Franza "Avatarem", on sam nie przejmuje się kompletnie opiniami innych.
- Wybory prezydenckie to nie konkurs piękności - podkreśla.
Jak na razie jego cała kampania wyborcza kosztowała zaledwie 16 tysięcy funtów, które pochodziły z dotacji, a jego sondażowy sukces tłumaczy się tym, że Czesi dość już mają skorumpowanych zawodowych polityków. Wybory u naszych południowych sąsiadów odbędą się w dniach 11-12 stycznia.