Zbliża się najlepszy (jak twierdzą szczęśliwie zakochani) lub najgorszy (jak twierdzą nieszczęśliwie zakochani lub niezakochani) dzień w roku. Bądźcie przygotowani. Zwłaszcza jeśli jesteście sami.
1. Nie wychodź z domu. Zakupy zrób 13. lutego i to takie, żeby starczyły ci do 15. Zamuruj okna. Nie włączaj radia, ani telewizora. Wszystkie wiadomości w internecie z 14. lutego przejrzyj już dzień wcześniej. Nie da się? Trudno, w Walentnki nie włączaj też internetu. Przynajmniej wreszcie będziesz mieć czas na zrobienie tego, na co ci nigdy czasu nie starczało. Nakarm kota (tak, to ten kurzący się w kuchni wesoły szkielecik), przeczytaj notatki z wykładów, posprzątaj mieszkanie, przeczytaj jakąś książkę, albo chociaż etykietę soku pomarańczowego.
2. Jeśli już musisz wyjść, unikaj takich miejsc jak galerie handlowe (dużo serduszek, dużo kawiarni z ludźmi o maślanych oczach, dużo kin z ludźmi o maślanych oczach), główne deptaki, restauracje i tak dalej, i tak dalej... Zrób to dla własnego dobra. I najlepiej przemieszczaj się tylko starymi cmentarzami i to już po zapadnięciu zmierzchu.
3. Jeśli już musisz wyjść, weź to wszystko na spokojnie. Wszędzie będziesz widzieć zakochanych, aż w końcu dojdziesz do wniosku, że to tylko tobie w życiu nie wyszło. Błąd. To zakochani po prostu zbiorowo wylegli na ulicę. Wszyscy pozostali trzymają się punktu pierwszego i siedzą w domach. Albo w bunkrach, które odpowiednio wcześniej sobie pobudowali.
4. Nie daj się sterroryzować. I wmówić, że bycie singlem/singielką jest złem większym niż Budka Suflera oraz że tylko zakochani mają prawo do szczęścia. Wielu ludzi w to wierzy. Ale z drugiej strony wielu ludzi wierzy także w to, że światem rządzą ludzie-gekony.
5. Atakuj. To już wyższa forma tego, żeby nie dać się sterroryzować. Nie czekaj biernie, aż zaleje cię taka fala lukru, na jakiej można by surfować. Wyjdź dzielnie na ulicę w bluzie z napisem "Jestem dumna, że jestem sama". Powtarzaj wszystkim, nawet przypadkowo spotkanym ludziom, że masz gdzieś to skomercjalizowane, amerykańskie święto i przynajmniej zaoszczędzisz czasu na jakieś bezsensowne wyjście. Tłumacz im, że każdego roku nie obchodzisz Walentynek tylko coś rdzennie naszego, słowiańskiego. Na przykład Noc Kupichy Kupały. Powinno podziałać.