Nie podejrzewamy, żebyście zaliczyli każdy z nich - w końcu człowiek dostaje w prezencie od świata tylko jeden zestaw takich osobników.
Strażnicy więzienni
To rodzicy, którzy prowadzą nierówną walkę, podczas której usiłują uchronić swoje potomstwo przed wszystkimi okrutnymi zagrożeniami świata zewnętrznego. Mogliby mu kupić pełną zbroję płytową, ale zdecydowanie łatwiej jest chronić przy pomocy skomplikowanego systemu zakazów: nie pal, nie pij, bądź w domu zawsze przed 23, nie przynoś żadnej czwórki, bo pożałujesz - mają być piątki i szóstki, nie przyprowadzaj do domu żadnych chłopaków i dziewczyn, nie spędzaj czasu z ludźmi z klasy, znajdź sobie przyjaciół z kółka różańcowego... I tak dalej. Niestety, próbują tylko uniknąć katastrofy, której uniknąć się nie da. W przeciwieństwie do prawdziwych strażników więziennych, tacy rodzice często wpadają w histerię przy okazji każdego niemal niepowodzenia. Wtedy rozmawiają z dzieckiem ze łzami w oczach.
Weseli Hipisi
Zajmują się szeroko pojętą działalnością artystyczną: wyrabiają biżuterię z koralików, malują, ewentualnie kręcą spoty reklamowe. Oboje mają kolczyki i tatuaże, nie widzą niczego zdrożnego w zapaleniu od czasu do czasu jointa ze swoim dzieckiem. W końcu lepiej, żeby próbowały takich rzeczy w wypróbowanym towarzystwie niż z jakimiś podejrzanymi osobnikami. Przy okazji pierwszego wyjazdu na kolonie wręczają dziecku paczkę prezerwatyw i zawsze każą mu "być sobą".
Rodzice geniusza
Nie wiadomo do końca jak, ale geniusza muszą wyhodować. Choćby i sami mieli przy tym paść (fizycznie i finansowo), albo choćby miało i przy tym paść dziecko. Cały grafik w tygodniu wypełnią mu zajęciami dodatkowymi - lekcjami gry na pianinie, nauką japońskiego czy szermierki. Będą go tymi zajęciami katować tak długo, aż wyrośnie z niego najlepszy obywatel świata, który zmieni galaktykę w lepsze miejsce do życia. A jeśli mu się to nie uda? Strach się bać.
Rodzice bogaci
Dziecko płacze? Kupmy mu Lamborghini. Nie, nie zabawkowe. Dziecko jest smutne, że dostało tróję? Wakacje w Tajlandii będą jak znalazł. Tyle tylko, że dzieciak byłby nieco szczęśliwszy bez tych zabawek i atrakcji, na które jego rodzice pracują praktycznie całą dobę, a więcej z nim po prostu rozmawiali, jak człowiek z człowiekiem.
Rodzice mający to gdzieś
Dziecko, niestety, traktują bardziej jak kota. To znaczy zakładają, że ich potomstwo po prostu samo o siebie zadba. Nie obchodzi ich, gdzie się szlaja i z kim, grunt, że nie zawraca im głowy.
Rodzice normalni
Są zwykli, normalni i dają dziecku to, czego potrzebuje. Oczywiście zdarzają im się błędy, ale komu nie? Spójrzcie do salonu we własnym mieszkaniu - o, właśnie tam siedzą.