Zamiast na dworzec pojechała na drugi koniec Europy

16.01.2013 godz. 17:17 przez: Ashim

Wszyscy ci, którzy twierdzą, że "baba za kierownicą to szatański wynalazek" dostali do ręki kolejny argument. Argument nazywa się Sabine Moreau i jest 67-letnią Belgijką. Która naprowadzana przez GPS przejechała blisko półtora tysiąca kilometrów zamiast 80, zanim się zorientowała, że coś nie gra.

Zamiast na dworzec pojechała na drugi koniec Europy

Kobieta chciała dojechać z belgijskiego miasteczka Solre-sur-Sambre na Dworzec Północny w Brukseli, z którego chciała odebrać swoją koleżankę. I teoretycznie zrobiła wszystko jak należy. Wsiadła do samochodu, zapięła pasy i ustawiła nawigację, bo nie znała dokładnej drogi. W tym momencie właśnie zaczęły się schody.

Pani Moreau miała jechać nieco ponad godzinę (80 kilometrów), a tymczasem jej podróż trwała kilkunastokrotnie więcej. Kobieta cały czas jechała, kierując się wskazówkami nawigacji i przez swoją długą podróż nie była w stanie się zorientować, że coś jest mocno nie tak... 

- Byłam roztargniona i po prostu jechałam przed siebie. Mijałam różne tablice, najpierw po francusku, potem po niemiecku, aż w końcu po chorwacku - tłumaczy.

Po drodze miała zaliczyła jeszcze jedną stłuczkę i kilka przystanków, żeby się zdrzemnąć. I dopiero w chorwackiej stolicy, Zagrzebiu, 1450 kilometrów od domu, zorientowała się, że to wina GPS-u, który wytyczył złą trasę. I że jechała odrobinę dłużej niż półtorej godziny.

Tymczasem w rodzinnym miasteczku już zdążono zgłosić jej zaginięcie i rozpoczęły się intensywne policyjne poszukiwania pani Moreau.

Nie, też nie mamy pojęcia, jak zupełnie niepostrzeżenie z 80 kilometrów może się zrobić blisko półtora tysiąca.

Zobacz wszystkie memy