Ten poradnik powinien przydać się wszystkim, którzy w przeciwieństwie do części ludzkości nie uważają wcale, że już udało im się spotkać swoją drugą połówkę na całe życie.
"Idziemy do ciebie czy do mnie?" - Niektórzy twierdzą, że pytanie to oczywiście można zadać, o ile tylko nie pada na spotkaniu jako pierwsze. Wtedy bowiem szybko staje się zarazem ostatnim stwierdzeniem w dziejach tej randki.
"Chcesz poznać moich rodziców?" - Tak, oczywiście, tak samo jak chętnie zobaczę ich piwnicę, w której wciąż najwyraźniej mieszkasz.
"Płacisz za siebie?" - Jeśli mówi to kobieta to zgroza. Jeśli mężczyzna - to dwie zgrozy. Szansa na wasze wspólne życie w przyszłości, w małym różowym domku nad jeziorem spadają nagle jak majtki Sashy Grey.
"Mój były to drań"/"Moja eks była taka okropna jak naleśniki ze szpinakiem" - Randka to nie grupa wsparcia, jak chcesz sobie pogadać o swoich poprzednich związkach, to spotkaj się z psychologiem lub psychoterapeutą. Twoja randka nigdy nie zacznie budować z tobą przyszłości, jeśli ty wciąż żyjesz jeszcze w czasie przeszłym.
"Mogłeś chociaż wyczyścić buty i postarać się mniej palić"/"Na zdjęciu wyglądałaś lepiej, nie myślałaś nigdy o ćwiczeniach, nie pij tyle!" - Niektórzy już tak wczuwają się w rolę, że z pierwszej randki urządzają prawdziwy symulator małżeństwa. Tyle że jeśli zaczynają z wysokiego "a" (a w zasadzie z wysokiego "Aaaaaaaaa!"), to do tego małżeństwa nigdy nie dojdzie. Do drugiej randki zresztą też. Jedyne do czego dojdzie to do tego, że druga strona zacznie w którymś momencie z rozpaczy walić głową w stół. Błędem z tej samej kategorii wagowej i tematycznej jest szybkie pytanie, czy nasza randka chce mieć dzieci, ile, kiedy oraz dlaczego tak mało i tak późno.
"A to są zdjęcia mojego najnowszego BMW. 240 koni, nowe alusy, tuning optyczny..."/"Co sądzisz o tych nowych sposobach koloryzacji włosów?" - Oczywiście dla niej czy dla niego są to tematy równie interesujące co lektura pamiętników spisanych przez lodowiec. Jeśli chcemy skutecznie zamordować randkę, to istnieje niewiele lepszych sposobów, by to zrobić niż zaczynanie tematu własnych zainteresować. A potem ciągnięcie go przez kolejne dwie godziny. Tak samo nie poruszamy na starcie interesujących nas kwestii politycznych ("Nie sądzisz, że długofalowe efekty reformy gospodarczej w Chinach mogą się okazać zabójcze dla naszego bilansu handlu zagranicznego?") czy społecznych ("Co sądzisz o związkach partnerskich?"). To tak jakby na dzień dobry strzelić komuś w pysk, a potem powiedzieć tej osobie w ramach przeprosin, że ładnie wygląda.
"Ta zupa jest zimna, krzesła niewygodne, talerze inne niż można to sobie było wyobrazić i w ogóle boli mnie życie!" - Wejście na starcie w rolę marudy to automatycznie -100 do uroku osobistego, -15 do zainteresowania drugiej strony oraz +1000 do prawdopodobieństwa, że druga randka pojawi się. Ale tylko przy następnym zlodowaceniu.